środa, 22 października 2014

158%

Czuję jak nurek.
Z każdą chwilą nurkowałam coraz to głębiej, szukając tam ucieczki. Nie chciałam widzieć tego, że z każdym metrem robi się coraz ciemniej.
Aż dotknęłam dnia. Uderzyłam w nie z takim impetem, że zabolało. Ale przejrzałam na oczy.
Wypłynęłam na powierzchnię i wzięłam głęboki wdech. Zobaczyłam słońce i ląd w oddali. Jest jeszcze daleko ode mnie, ale istnieje. I z każdą chwilą się zbliża, jest coraz bardziej realny. Osiągalny.
Chcę bardzo przeprosić, że mnie dość długo nie było. Tafla wody jest dość daleko od dna, potrzebowałam chwili, żeby wypłynąć. Ale jestem, z nową siłą, z nową motywacją. Z nowym spojrzeniem na świat.
Na początku powiedziałam sobie, że zapomnę o tych czarnych dniach i zacznę całkowicie od nowa, ale przecież nie mogę. Jeżeli zignoruję przeszłość, to będę cały czas powtarzać stare błędy. Nie zmienię swojego życia w ten sposób. I chociaż fakt, że miałam chęć się pociąć, że już trzymałam w ręku finkę, przeraża mnie, to nie mogę tego zostawić. Każde spojrzenie na małe cięcie na dłoni ma mi przypominać, jak wygląda dno i przestrzegać mnie przed powrotem na nie. Chociaż może jest to łatwiejsze niż kurczowe trzymanie się powierzchni.
Na początku tego roku szkolnego zapisałam się na zajęcia teatralne. Aktorstwo zawsze było czymś, czego chciałam spróbować, ale nigdy nie było okazji. Idąc tam nie zastanawiałam się jednak na taki wstrząs. Na początku, zanim przejdziemy do ćwiczeń aktorskich, mamy zajęcia o ludzkiej psychice, o postrzeganiu świata. Padło tam takie piękne zdanie - postrzegam rzeczywistość tak, jak chcę ją postrzegać, świadomie bądź nieświadomie, in plus bądź in minus. Długo nie mogłam tego zrozumieć, ale teraz już wiem. Nasze reakcje, relacje w które wchodzimy, zadania, których się podejmujemy, chociaż często nas ranią są tym, czego tak naprawdę chcemy - chociaż nie zdajemy sobie z tego sprawy. I na tym to wszystko polega - jeżeli dowiemy się, czego chcemy, odkryjemy, że nasze marzenia i przekonania nie są dla nas dobre, możemy je zmienić. Możemy wszystko zmienić. Możemy zamiast płakać przy patrzeniu w lustro uśmiechać się do naszego odbicia. Możemy opanować apetyt, zmotywować się do ćwiczeń. 
Możemy wszystko. Nie ma przeszkód. Są tylko osiągalne cele.  
Dotarło to do mnie wczoraj, akurat przed tym, jak zaczął się mój trening na basenie. Powiedziałam sobie wtedy, że dam radę. Z tym całym chudnięciem, ćwiczeniami, do celu już niedaleko. Zaangażowałam się całą sobą na basenie. Włączyłam każdy mięsień w moim ciele. Miałam wrażenie, że czuję, jak tłuszcz znika z moich nóg, brzucha. Dałam z siebie 100%. Nie, więcej. 150%. A nawet 158%.
Jedyne, czego jeszcze muszę się nauczyć, to akceptowanie własnych wyborów oraz ich konsekwencji. Raz mi się to udało. Miałam naprawdę ciężki dzień w ten poniedziałek, nie mogłam przestać jeść. Następnego dnia weszłam na wagę. 57,3. Nie wkurzyłam się. Zdecydowałaś się na jedzenie, teraz pogódź się z konsekwencjami, powiedziałam sobie. I zadziałało. 
Aż zadziwiające, jaką siłę ma ludzki umysł.
______________________________

Mam pytanie - wczoraj wpadłam na pomysł na założenie snapchata albo instagrama, na którym mogłabym sie z wami lepiej komunikować, motywować siebie nawzajem itd bardziej spontanicznie niż tutaj na blogu.. co myślicie? Jeżeli któraś z was ma taki profil to koniecznie mi napiszcie, jestem ogromną fanką Instagrama i Snapchata na pewno zajrzę :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Każdy komentarz, pozytywny czy negatywny, motywuje do pisania. Staram się odpowiadać na wszystko, co zostawiacie pod moimi postami i zawsze wchodzę na blogi osób, które coś napisały w ramach podziękowania za poświęcony czas :)